Wczoraj w Parlamencie Europejskim w Brukseli, podczas posiedzenia komisji Petycji (PETI), omawiano kwestię rzekomego łamania praw mniejszości niemieckiej w Opolu. W dyskusji głos zabrała eurodeputowana PiS, Anna Zalewska.
Anna Zalewska mówiła, że jako iż do 2019 roku była Ministrem Edukacji Narodowej, to doskonale zna sytuację niemieckiej i każdej innej mniejszości narodowej w Polsce, jak również mniejszości polskiej w Niemczech. Jak przypomniała, stosunki polsko-niemieckie (gdzie m.in. mowa jest o mniejszościach) reguluje Traktat o dobrym sąsiedztwie z 1991 roku, który stanowi uzupełnienie polsko-niemieckiego traktatu granicznego z 14 listopada 1990, będącego jednym z warunków zjednoczenia Niemiec.
Zalewska stwierdziła, że Polska wypełniła warunki Traktatu, w przeciwieństwie do strony niemieckiej.
“Mniejszość niemiecka, tak jak każda inna mniejszość w Polsce, ma swoje szkoły. Uczy się języka ojczystego i w języku ojczystym różnych przedmiotów, jak również swojej historii i geografii. Mniejszość niemiecka, szczególnie na Opolszczyźnie i na Śląsku ma swoje samorządy, radnych, posługuje się językiem niemieckim. Są pieniądze budżetowe i samorządowe na to, by wspierać mniejszość niemiecką, by mogła dbać o swoją własną kulturę. Nazwy urzędów, ulic, sklepów są dwujęzyczne. Właśnie w szacunku do Traktatu polsko-niemieckiego. Jednocześnie w Polsce studiuje się niemiecki, zdaje język niemiecki na maturze. Kształcimy nauczycieli języka niemieckiego. Mamy ich ponad 15-16 tysięcy. Kosztują nas dwa miliardy złotych” – wskazywała eurodeputowana.
Zalewska mówiła o edukacji dzieci będących przedstawicielami mniejszości: “od klasy 1-3 dzieci w całej Polsce uczą się języka dodatkowego dwie godziny w tygodniu. W szkołach mniejszości jest to język niemiecki. W związku z tym mniejszość niemiecka ma dostęp do trzech godzin języka niemieckiego w ciągu tygodnia. Od 4 klasy liczba tych godzin wzrasta”.
Anna Zalewska mówiła o nadużyciach, z którymi miała do czynienia jako minister. “W szkołach mniejszości łamano przepisy i jako dodatkowy język wybierano ponownie niemiecki. Mieliśmy również sytuacje, że wnioski składane do szkoły mniejszości niemieckiej były zmanipulowane. Polaków nakłaniano, żeby deklarowali, że oni są mniejszością niemiecką, żeby dostać się do takiej szkoły, bo język niemiecki w Polsce jest atrakcyjny” – zauważyła.
Jak wskazała, mniejszość polska w Niemczech ma dostęp do szkół sobotnio-niedzielnych finansowanych przez Polaków. Mówiła, że rzeczywiście dokonano przesunięcia środków i zmniejszono kwotę ze 160 milionów złotych do 140 milionów złotych. “Dodajcie do tego Państwo dwa miliardy przeznaczone na nauczycieli języka niemieckiego i setki milionów na edukację niemieckich nauczycieli, fundusze, fundacje, instytucje czy instytuty” – mówiła.
Jednocześnie – jak zauważyła Zalewska – po stronie niemieckiej jest to od kilku do kilkunastu milionów euro na dwa miliony polskich obywateli, którzy albo mają mieszane obywatelstwo, albo wyłącznie niemieckie. “Chcę Państwu uzmysłowić absolutną manipulację tej petycji. Zapraszam do Ministerstwa, można zwrócić się o dane, wyliczenia, fakty, zobaczyć jak to w szkołach mniejszości językowych wygląda. Na przykład mniejszość białoruska, czy ukraińska często wybiera język niemiecki jako ten od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Tak zmieniliśmy przepisy, że język wybrany w klasie pierwszej musi być kontynuowany. Ma obwarowania związane z poszczególnymi poziomami jeżeli chodzi o kompetencje językowe i jeżeli dziecko wybiera w szkole mniejszości językowej język niemiecki, to uczy się go przez 12 lat i zdaje w nim maturę” – mówiła eurodeputowana podkreślając, że w polskim systemie edukacji zdaje się język mniejszości narodowej i decyzją mniejszości niemieckiej jest to, czy zdaje się go jako obcy, czy też jako język mniejszości.
“Chciałabym, aby takie rozwiązania były w każdym kraju członkowskim. Przede wszystkim chciałabym, żeby działo się to w Niemczech, które często dyskwalifikują polską mniejszość posługując się różnymi definicjami mniejszości narodowych” – zaznaczyła.